Rodzaj:
Story
Część:
chapter 4
Tytuł: Why
don't we break the rules already?
Motto: Why
don't we break the rules already?
Autor:
Triada
Gatunek:
Obyczajowy, dramat
Miejsce
akcji: Londyn
Bohaterowie:
Harry Styles, Louis Tomlinosn, Niall Horan, Zayn Malik, Liam Payne,
Simon Cowell i inni
Piosenka:
Ed Sheeran - Little Bird
Dziękuję
światu, że zostawił mnie sam. Dosłownie. Miałem wracać
autobusem jakieś 10 km., po czym przejść jeszcze 3. Dlaczego?
Ponieważ chłopcy musieli pojechać na jakieś tam otwarcie, które
było +18, więc jedyny musiałem zostać. Nie żebym był
rozpieszczony, ale fanki w autobusach są naprawdę przerażające.
Stałem na krawężniku, patrząc jak kolejne samochody odjeżdżają.
Oczywiście miałem swój, ale musiał zostać w domu, bo przecież
nikt mi nie powiedział o dzisiejszych planach. Przeczesałem loki
ręką, po czym odgarnąłem spadającą grzywkę. Nie wiedziałem, co
mam zrobić. Czekałem na jakiś cud, lub osobę, która mnie
podwiezie. Żadnych szans. Cała szkoła mieszkała nie dalej niż 5
km. Więc autobus? Zachwiałem się, stawiając nogę na parkingu.
Tak, brakuje mi tylko jeszcze wcześniejszego zakończenia mojego
marnego życia. Właśnie, umówiłem się z Niall'em, że nikomu nie
powie, a do pewnego czasu mogłem mu wierzyć. Wpatrywałem się w
szare niebo, co zapowiadało mały deszcz i wyjąłem z kieszeni
spodni, wibrujący telefon.
-Tak?
- zapytałem, klasycznie się witając.
-Tu Simon, przyszły już do Ciebie wyniki? - w telefonie rozniósł się jego głos.
-Nie, jeszcze ich nie dostałem – musiałem się jakoś wykręcić przed oddaniem ich.
-Uhg. Na nikim nie można polegać, a już szczególnie na naszej poczcie- wydał się nieco zdenerwowany.
-Nie martw się, nie długo na pewno dotrą, a teraz przepraszam, ale muszę wejść do basenu- chciałem się z nim podrażnić, przecież trzeba korzystać z życia.
- Co?! Jakiego basenu?! Harry, na dworze jest 10'C- wykrzyczał mi do słuchawki, troszcząc się o moje zdrowie.
- Co za różnica. Wejdę do basenu czy przejdę 3 km w deszcz?- zapytałem, naciskając czerwona słuchawkę
Nie miałem ochoty i czasu się z nim bawić. Chciałem jak najszybciej wrócić do domu, a było już dobrze po 18, więc zaczęło się ściemniać.
-To idziemy Harry. Jedna noga, druga noga, jedna, druga...Widzisz? Proste.-mruknąłem do siebie. – Czemu ja tak dużo do siebie gadam? Haha. Znowu – naprawdę, muszę przestać, bo zaczyna się to robić trochę chore... W sumie, i tak podobno jestem chory. Gorzej już być nie może.
I nagle poczułem się jak w filmach, ponieważ zaczęło mocno padać.
-Na przyszłość, której nie będzie: Nigdy nie mówić 'Gorzej już być nie może', bo zawsze dzieje się coś złego- syknąłem w złości
Mokre loki kręciły się jeszcze bardziej, a po twarzy spływały mi strugi deszczu, mieszając się z pojedynczymi łzami.
-Może Cię podwieźć, loczku? - granatowe Audi zatrzymało się tuż obok mnie
Odruchowo otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazał się... Ugh. Jak on miał na imię? Tak, Louis Tomlinson. Otarłem mokre oczy rękawem, po czym wpakowałem się do środka.
- Proszę nie przemocz mi samochodu- chłopak cicho westchnął.
Odgarnąłem loki z twarzy, na której ułożyły się w zupełnym nieładzie.
-Tak, ogólnie dokąd jedziesz? - spytałem w popłochu, orientując się, że właściwie nie wiem, gdzie zmierzamy.
-Główny cel Londyn. Za 2 kilometry skręć w prawo. Jedź prosto przez 6 kilometrów, skreć w lewo...
-Okey, okey, zrozumiałem po 3 słowie- uśmiechnąłem się, odwracając jego uwagę od jezdni, a on … o mało nie wjechał w drzewo.
-Tak, kolejny próbujesz mnie zabić?- spytałem zdezorientowany.
-Właściwie cię nie znam, ale czemu nie? - popatrzyłem na niego oszołomiony, ponieważ naprawdę jeszcze nic nie wiedział.
Ułożyłem wygodnie głowę na fotelu, nie odpowiadając mu. Nie chciałem zawierać jakichkolwiek znajomości, przed... Właściwie sam nie wiedziałem, co mnie czeka. Szatyn jechał idealnie jak na młodego kierowcę, nie miał problemów z przekraczaniem prędkości, a i tak po 20 minutach byłem właściwie pod domem.
-Tu mieszkasz? - Louis spojrzał na mnie, tylko tym razem w jego oczach tańczyło zaciekawienie.
-Nope, mam jeszcze 3 km. do mostu, ale nie chciałem zdradzać ci tajemnicy- szybko zamrugałem rzęsami, na co on zmrużył szaro-niebieskie oczy.
-Zawsze możesz zamieszkać u mnie- westchnął niby z niechcenia -Albo, nie. Idź sobie pod swój most. Mój dom jest zarezerwowany tylko dla vip'ów. - chłopak, obdarzył mnie naprawdę cudownym uśmiechem, pokazując białe ząbki.
-A pfff...- praktycznie naplułem mu niechcący na twarz.
-No, tak żadnego dziękuję – westchnął i spojrzał prosto w moje zielone oczy.
-Przepraszam, ale niestety jestem zbyt pospolity, by jakkolwiek się do ciebie odzywać- odwróciłem się, po czym ruszyłem w stronę domu, podrzucając kluczyki.
-No tak, masz całkowitą racje. Wolałbym dostać buziaka- stanąłem w miejscu, po czym obróciłem się na pięcie, przymrużając oczy.
Spojrzałem w stronę Louisa, który nadal się na mnie patrzył i rzuciłem krótkie 'Dziękuję'.
-Tu Simon, przyszły już do Ciebie wyniki? - w telefonie rozniósł się jego głos.
-Nie, jeszcze ich nie dostałem – musiałem się jakoś wykręcić przed oddaniem ich.
-Uhg. Na nikim nie można polegać, a już szczególnie na naszej poczcie- wydał się nieco zdenerwowany.
-Nie martw się, nie długo na pewno dotrą, a teraz przepraszam, ale muszę wejść do basenu- chciałem się z nim podrażnić, przecież trzeba korzystać z życia.
- Co?! Jakiego basenu?! Harry, na dworze jest 10'C- wykrzyczał mi do słuchawki, troszcząc się o moje zdrowie.
- Co za różnica. Wejdę do basenu czy przejdę 3 km w deszcz?- zapytałem, naciskając czerwona słuchawkę
Nie miałem ochoty i czasu się z nim bawić. Chciałem jak najszybciej wrócić do domu, a było już dobrze po 18, więc zaczęło się ściemniać.
-To idziemy Harry. Jedna noga, druga noga, jedna, druga...Widzisz? Proste.-mruknąłem do siebie. – Czemu ja tak dużo do siebie gadam? Haha. Znowu – naprawdę, muszę przestać, bo zaczyna się to robić trochę chore... W sumie, i tak podobno jestem chory. Gorzej już być nie może.
I nagle poczułem się jak w filmach, ponieważ zaczęło mocno padać.
-Na przyszłość, której nie będzie: Nigdy nie mówić 'Gorzej już być nie może', bo zawsze dzieje się coś złego- syknąłem w złości
Mokre loki kręciły się jeszcze bardziej, a po twarzy spływały mi strugi deszczu, mieszając się z pojedynczymi łzami.
-Może Cię podwieźć, loczku? - granatowe Audi zatrzymało się tuż obok mnie
Odruchowo otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazał się... Ugh. Jak on miał na imię? Tak, Louis Tomlinson. Otarłem mokre oczy rękawem, po czym wpakowałem się do środka.
- Proszę nie przemocz mi samochodu- chłopak cicho westchnął.
Odgarnąłem loki z twarzy, na której ułożyły się w zupełnym nieładzie.
-Tak, ogólnie dokąd jedziesz? - spytałem w popłochu, orientując się, że właściwie nie wiem, gdzie zmierzamy.
-Główny cel Londyn. Za 2 kilometry skręć w prawo. Jedź prosto przez 6 kilometrów, skreć w lewo...
-Okey, okey, zrozumiałem po 3 słowie- uśmiechnąłem się, odwracając jego uwagę od jezdni, a on … o mało nie wjechał w drzewo.
-Tak, kolejny próbujesz mnie zabić?- spytałem zdezorientowany.
-Właściwie cię nie znam, ale czemu nie? - popatrzyłem na niego oszołomiony, ponieważ naprawdę jeszcze nic nie wiedział.
Ułożyłem wygodnie głowę na fotelu, nie odpowiadając mu. Nie chciałem zawierać jakichkolwiek znajomości, przed... Właściwie sam nie wiedziałem, co mnie czeka. Szatyn jechał idealnie jak na młodego kierowcę, nie miał problemów z przekraczaniem prędkości, a i tak po 20 minutach byłem właściwie pod domem.
-Tu mieszkasz? - Louis spojrzał na mnie, tylko tym razem w jego oczach tańczyło zaciekawienie.
-Nope, mam jeszcze 3 km. do mostu, ale nie chciałem zdradzać ci tajemnicy- szybko zamrugałem rzęsami, na co on zmrużył szaro-niebieskie oczy.
-Zawsze możesz zamieszkać u mnie- westchnął niby z niechcenia -Albo, nie. Idź sobie pod swój most. Mój dom jest zarezerwowany tylko dla vip'ów. - chłopak, obdarzył mnie naprawdę cudownym uśmiechem, pokazując białe ząbki.
-A pfff...- praktycznie naplułem mu niechcący na twarz.
-No, tak żadnego dziękuję – westchnął i spojrzał prosto w moje zielone oczy.
-Przepraszam, ale niestety jestem zbyt pospolity, by jakkolwiek się do ciebie odzywać- odwróciłem się, po czym ruszyłem w stronę domu, podrzucając kluczyki.
-No tak, masz całkowitą racje. Wolałbym dostać buziaka- stanąłem w miejscu, po czym obróciłem się na pięcie, przymrużając oczy.
Spojrzałem w stronę Louisa, który nadal się na mnie patrzył i rzuciłem krótkie 'Dziękuję'.
-Panie
Harry Styles, jaki pan kulturalny – zaśmiałem się z własnego zachowania, otwierając drzwi, a po całym domu rozbrzmiał dźwięczny głos.
Miałem
zamiar siedzieć cały wieczór przed telewizorem, oglądając...
Tak, oglądając cokolwiek, nawet Animal Planet. Coś konkretnego
zniszczyło moje plany? Nope. Wystarczyło, że przechodząc wzdłuż
mojego pokoju spojrzałem w lustro. Zacząłem się sobie intensywnie
przyglądać. Boże, co ja ze sobą robię... Lekko podpuchnięte
oczy znalazły się w centrum uwagi, przechodząc niżej, różowe
usta ułożyły się w naturalnym uśmiechu, a na policzkach pojawiły
się słodkie dołeczki. To w zupełności mi wystarczyło, bo mój
ubiór był jak zawsze seksowny. Granatowe rurki ciasno opinały
nogi, a szara bluzka z zachodem słońca i domem układała się w
nieładzie. Byłem gotowy do wyjścia. Nie miałem pomysłu gdzie
pojadę, ale sama przejażdżka nowym samochodem i tak, całkowicie
mnie podniecała. W sumie... był to całkiem przyzwoity pomysł, na
który moje szmaragdowe tęczówki zaczęły się zmniejszać.
Wyjąłem z kieszeni kluczyki i szybkim krokiem podążyłem do
garażu. Chwila... gdzie ja się tak spieszę? Zatrzymałem się
szukając istotnego powodu, którego w końcu nie znalazłem, po czym
ruszyłem dwa razy wolniej, doprowadzając własne ciało do szału.
Przyzwyczajone było do robienia wszystkiego w pośpiechu, którego
nawet nie zauważałem. Teraz mogłem spokojnie iść, co chwilę
spoglądając na moje odbicie w oknach. Nawet w tym tempie szybko
mogłem zacząć przyglądać się mojemu cudu. Czarne Porsche stało,
czekając na błysk lamp, rozgrzanie silnika, by w końcu zastać tą
magiczną noc. Zatrzasnąłem lekko drzwi i otworzyłem garaż. Po
rozpalonych ulicach Londynu nie jeździłem z porannym tempem, w
ciszy przyglądałem się uroczym uliczkom, o których zapomnieli
turyści. Właśnie to było najlepsze w tym mieście, te niezwykłe
miejsca, o których zapomniała połowa ludzkości, a zostały
odkryte przez osoby, których nazwisk nie znamy. Ten Londyn kochałem
i właśnie dlatego, chciałem tu zostać. Spojrzałem na lekko
kołyszące się kluczyki. Właściwie jeździłem bez celu, a
musiałem się gdzieś zatrzymać. Brelok Milk&Honey, co chwilę się
obracał, odbijając srebrne światło gwiazd. Spojrzałem na tak znane mi
miejsce, w którym wraz z trójką przyjaciół pamiętaliśmy jako,
podwórko do zabaw. To właśnie tu zraniłem miliony dziewczyn, a
jednak wracałem do niego z przyjemnością. Może i jestem egoistą,
ale w tym momencie nie miałem ochoty się tym przejmować.
-Milk&Honey!- niemal podskoczyłem w miejscu, mówiąc do siebie.
Chciałem tam być, poczuć tą nieziemską rozkosz zapachów i ciepło ogromnej gromady ludzi. Pragnąłem czuć na karku oddechy wielu nieznanych ludzi, których nigdy nie poznam. Tylko tam mogłem wtopić się w tłum i czuć normalność. Może to jest nienormalne, dziwne, chore..., ale dla mnie cholernie ważne. Przez Niall'a? Nie mam innego wyjścia niż odpowiedzieć 'Tak', bo to on pierwszy został pochłonięty przez atmosferę baru. Nie, to nie ja chciałem tu być, tylko on. Ja pragnąłem jedynie jego towarzystwa. Towarzystwa, jakkolwiek bliskiej mi osoby.
-Milk&Honey!- niemal podskoczyłem w miejscu, mówiąc do siebie.
Chciałem tam być, poczuć tą nieziemską rozkosz zapachów i ciepło ogromnej gromady ludzi. Pragnąłem czuć na karku oddechy wielu nieznanych ludzi, których nigdy nie poznam. Tylko tam mogłem wtopić się w tłum i czuć normalność. Może to jest nienormalne, dziwne, chore..., ale dla mnie cholernie ważne. Przez Niall'a? Nie mam innego wyjścia niż odpowiedzieć 'Tak', bo to on pierwszy został pochłonięty przez atmosferę baru. Nie, to nie ja chciałem tu być, tylko on. Ja pragnąłem jedynie jego towarzystwa. Towarzystwa, jakkolwiek bliskiej mi osoby.
Zatrzymałem
się pod samym barem, po czym gwałtownym ruchem otworzyłem drzwi
auta. Szybko znalazłem się w środku, bo chciałem poczuć tak
dobrze znane mi zapachy tego miejsca. Duszące powietrze oplotło
moją szyję, a przed oczami pojawiła się dziwna mgła. Była to
mieszanina dymu i tej niesamowitej słodyczy, której chciałem.
Usiadłem na ulubionym czerwonym krześle przy barze i zamówiłem
Jack'a Daniels'a. Chciałem się upić? Może nie... ale
potrzebowałem chwili spokoju dla mojego umysłu, który był już
przemęczony myślą o śmierci. Bo jak to jest, że niby nie żyję,
a jednak chodzę, myślę i jeszcze w dodatku świadomie rozmawiam?
Dzisiaj do czasu, ale to szczegół. Praktycznie nic nie wiedziałem
o tajemniczej chorobie... Mogłem pójść do Simona, oddać mu
wyniki i dowiedzieć się co z tym zrobić. Tylko po co? I tak, pewne
było, że umrę. Pogodziłem się z tą myślą, a ona mnie o dziwo
nie przerażała. Jednym ruchem odstawiłem kolejny kieliszek
whiskey i poprosiłem lekkim skinieniem głowy o następny.
-Next- wymruczałem, oglądając w moim umyśle obraz z serialu MTV.
Nie czułem się pijany. Haha, chyba każdy na początku może tak powiedzieć, potem tylko trudno jest wstać. Odstawiłem egoistyczny temat mojej śmierci i zacząłem przyglądać się otoczeniu. Obserwowałem każdy ruch ludzi, odczuwając niesamowicie silne bodźce.
-Szkoda, że nie mam mocy jak Edward – pomyślałem, uśmiechając się.
Mógłbym przynajmniej wiedzieć co myślą, chociaż chwila... właściwie co mnie to obchodziło? Przypatrzyłem się parze, siedzącej przy stoliku, która widocznie wybrała się na randkę i miałem ochotę krzyknąć 'rzygam tęczą' w Malikowym stylu. Oh, tak bardzo mi ich brakowało... Zostawiłem obściskującą się blondynkę i postanowiłem poszukać jakiegoś zajęcia. Chciałem wstać, lecz cóż... Zdecydowałem, że jednak wolę sobie posiedzieć, zwracając uwagę na drzwi i przechodzące przez nie kolorowe tłumy. O ile 4 osoby można nazwać tłumem, to miałem wrażenie, że i tak nie zdołałbym się tamtędy przepchnąć w poszukiwaniu powietrza. Do środka weszła kolejna para... Odwróciłem wzrok w poszukiwaniu kieliszka, ponieważ jakoś nie mogłem wyczuć go ręką. Chwila... znam ich... Znaczy tą parę. Nope. Nie tą parę, tylko chłopaka, który szedł z uśmiechem za brunetką. Znajoma koszulka w paski z czymś mi się kojarzyła, jednak alkohol... powiedzmy, że nie wpływał na mnie zbyt korzystnie. Byłem pewien jednego... już raz spotkałem chłopaka dzisiejszego dnia.
-Next- wymruczałem, oglądając w moim umyśle obraz z serialu MTV.
Nie czułem się pijany. Haha, chyba każdy na początku może tak powiedzieć, potem tylko trudno jest wstać. Odstawiłem egoistyczny temat mojej śmierci i zacząłem przyglądać się otoczeniu. Obserwowałem każdy ruch ludzi, odczuwając niesamowicie silne bodźce.
-Szkoda, że nie mam mocy jak Edward – pomyślałem, uśmiechając się.
Mógłbym przynajmniej wiedzieć co myślą, chociaż chwila... właściwie co mnie to obchodziło? Przypatrzyłem się parze, siedzącej przy stoliku, która widocznie wybrała się na randkę i miałem ochotę krzyknąć 'rzygam tęczą' w Malikowym stylu. Oh, tak bardzo mi ich brakowało... Zostawiłem obściskującą się blondynkę i postanowiłem poszukać jakiegoś zajęcia. Chciałem wstać, lecz cóż... Zdecydowałem, że jednak wolę sobie posiedzieć, zwracając uwagę na drzwi i przechodzące przez nie kolorowe tłumy. O ile 4 osoby można nazwać tłumem, to miałem wrażenie, że i tak nie zdołałbym się tamtędy przepchnąć w poszukiwaniu powietrza. Do środka weszła kolejna para... Odwróciłem wzrok w poszukiwaniu kieliszka, ponieważ jakoś nie mogłem wyczuć go ręką. Chwila... znam ich... Znaczy tą parę. Nope. Nie tą parę, tylko chłopaka, który szedł z uśmiechem za brunetką. Znajoma koszulka w paski z czymś mi się kojarzyła, jednak alkohol... powiedzmy, że nie wpływał na mnie zbyt korzystnie. Byłem pewien jednego... już raz spotkałem chłopaka dzisiejszego dnia.
-Louis?-
powiedziałem, jakbym potrzebował potwierdzenia, chociaż w tym
momencie byłem tego niemal na 100% pewien.
Nie zauważył mnie, jednak na jego widok mimowolnie się uśmiechnąłem... Wróć... Spojrzałem na chłopaka. Louis jest z dziewczyną... tu w tym miejscu. To tak jakby przyszedł z nią do ZAP... Ugh. On ma dziewczynę, powoli zaczynało to do mnie docierać. Odstawiłem ciężko kieliszek, po czym rzuciłem na blat baru pieniądze... ze sporym napiwkiem. Byłem zszokowany, wręcz wściekły. Dlaczego? Nie wiem, nadal zadaje sobie to pytanie. Mimo dużego oporu nóg, wstałem i postanowiłem wyjść. Każdy dźwięk cholernie mnie drażnił, a słowa wypowiadane do ucha brunetki docierały do mnie ze zdwojoną siłą. Łagodziły mój stan, uspokajały, czułem jak rozlewały się po moim ciele razem z ciepłym dreszczem, jednocześnie irytując umysł, ponieważ nie były skierowane do mnie. Chciałem stąd jak najszybciej uciec, co nie było takie proste. Nie miałem zamiaru zwracać na siebie uwagi, szczególnie jego uwagi. Przeszedłem, okey doczłapałem do drzwi, co chwilę się potykając. Czasem zastanawiałem się czy nie łatwiej by było przebyć tą drogę na kolanach. Chwilę po tym pomyśle, stwierdziłem, że nie będę robił z siebie idioty i jest on niesamowicie okropny. Szybko pociemniało mi przed oczami. Czy ja już umarłem? Jeśli tak, to było to dość bezbolesne, niepokoiły mnie tylko hałasy z wszystkich stron. Hałasem okazała się jezdnia, a ciemnością zwyczajna noc. Spojrzałem w lewo gdzie stał mój samochód... Nie mogłem ryzykować, ponieważ naprawdę nie chciałem przed wcześnie śmierci z rąk Simona. Musiałem dojść do najbliższego przystanku, który znajdował się... Okey, właściwie nie wiedziałem gdzie i ile km. stąd znajdowało się miejsce, z którego mógłbym spokojnie dojechać do domu.
-Skup się – fuknąłem na siebie, po czym ruszyłem prosto... Przecież Londyn znałem niemal wspaniale.
Po około godzinie...może dwóch znalazłem się w czerwonym pojeździe. Uwielbiałem siedzieć na samej górze, od najmłodszych lat kochałem tam wchodzić, lecz teraz... wyobrażałem sobie mnie, próbującego wdrapać się chociaż na pierwszy stopień, który nagle stał się 100 razy większy ode mnie, jak w kreskówkach. Stwierdziłem, że lepiej będzie usiąść gdzieś na dole i nie narażać się na koszmary. Chciałem usnąć, lecz świadomość, że znajduję się w autobusie, jakoś mnie odstraszała. Nigdy nie lubiłem nimi jeździć, więc fakt, że jakaś starsza pani chciała zająć moje miejsce tylko mnie rozdrażnił.
Wstałem, znajdując się wysoko ponad nią, tak, że musiała zadrzeć do góry siwą głowę, po czym nie przejmując się wszystkim co mnie otaczało, popatrzyłem na nią z jakimś strasznym żalem.
-To, że jestem gejem nie znaczy, że Ci ustąpię miejsca- zwróciłem na siebie uwagę krzykiem, a ludzie przyglądali mi się tylko z obrzydzeniem, zatroskaniem i innymi niepotrzebnymi emocjami, których szczerze nienawidziłem, ponieważ widziałem przed sobą smukłą postać Louisa.
__________
Jak widać notki pojawiając się środa/sobota, ponieważ stwierdziłam,
że tak będzie najlepiej dla mnie i dla was xd
Ten rozdział pisałam ugh... raz miałam wenę, raz nie i wyszło
chyba najgorzej z tego wszystkiego. Obiecuję, że się poprawię...
Dedykuje go mojej kochanej fb matce, która w pewnym sensie mi pomogła <tak, wiem, że to czytasz ^^> ii idiotce, która wymyśliła *leOnikę <3
Cóż... jak zawsze warunek 15 kom., ponieważ nie chce pisać tylko dla siebie T.T
Jak widać dodałam rubrykę 'Piosenka', ponieważ ona również mnie
zainspirowała w trudnym momencie.
Huh. Tyle. Komentujecie, bo dzięki temu naprawdę lepiej się pisze,
a statystyka zjeżdża w dół ...
Nie zauważył mnie, jednak na jego widok mimowolnie się uśmiechnąłem... Wróć... Spojrzałem na chłopaka. Louis jest z dziewczyną... tu w tym miejscu. To tak jakby przyszedł z nią do ZAP... Ugh. On ma dziewczynę, powoli zaczynało to do mnie docierać. Odstawiłem ciężko kieliszek, po czym rzuciłem na blat baru pieniądze... ze sporym napiwkiem. Byłem zszokowany, wręcz wściekły. Dlaczego? Nie wiem, nadal zadaje sobie to pytanie. Mimo dużego oporu nóg, wstałem i postanowiłem wyjść. Każdy dźwięk cholernie mnie drażnił, a słowa wypowiadane do ucha brunetki docierały do mnie ze zdwojoną siłą. Łagodziły mój stan, uspokajały, czułem jak rozlewały się po moim ciele razem z ciepłym dreszczem, jednocześnie irytując umysł, ponieważ nie były skierowane do mnie. Chciałem stąd jak najszybciej uciec, co nie było takie proste. Nie miałem zamiaru zwracać na siebie uwagi, szczególnie jego uwagi. Przeszedłem, okey doczłapałem do drzwi, co chwilę się potykając. Czasem zastanawiałem się czy nie łatwiej by było przebyć tą drogę na kolanach. Chwilę po tym pomyśle, stwierdziłem, że nie będę robił z siebie idioty i jest on niesamowicie okropny. Szybko pociemniało mi przed oczami. Czy ja już umarłem? Jeśli tak, to było to dość bezbolesne, niepokoiły mnie tylko hałasy z wszystkich stron. Hałasem okazała się jezdnia, a ciemnością zwyczajna noc. Spojrzałem w lewo gdzie stał mój samochód... Nie mogłem ryzykować, ponieważ naprawdę nie chciałem przed wcześnie śmierci z rąk Simona. Musiałem dojść do najbliższego przystanku, który znajdował się... Okey, właściwie nie wiedziałem gdzie i ile km. stąd znajdowało się miejsce, z którego mógłbym spokojnie dojechać do domu.
-Skup się – fuknąłem na siebie, po czym ruszyłem prosto... Przecież Londyn znałem niemal wspaniale.
Po około godzinie...może dwóch znalazłem się w czerwonym pojeździe. Uwielbiałem siedzieć na samej górze, od najmłodszych lat kochałem tam wchodzić, lecz teraz... wyobrażałem sobie mnie, próbującego wdrapać się chociaż na pierwszy stopień, który nagle stał się 100 razy większy ode mnie, jak w kreskówkach. Stwierdziłem, że lepiej będzie usiąść gdzieś na dole i nie narażać się na koszmary. Chciałem usnąć, lecz świadomość, że znajduję się w autobusie, jakoś mnie odstraszała. Nigdy nie lubiłem nimi jeździć, więc fakt, że jakaś starsza pani chciała zająć moje miejsce tylko mnie rozdrażnił.
Wstałem, znajdując się wysoko ponad nią, tak, że musiała zadrzeć do góry siwą głowę, po czym nie przejmując się wszystkim co mnie otaczało, popatrzyłem na nią z jakimś strasznym żalem.
-To, że jestem gejem nie znaczy, że Ci ustąpię miejsca- zwróciłem na siebie uwagę krzykiem, a ludzie przyglądali mi się tylko z obrzydzeniem, zatroskaniem i innymi niepotrzebnymi emocjami, których szczerze nienawidziłem, ponieważ widziałem przed sobą smukłą postać Louisa.
__________
Jak widać notki pojawiając się środa/sobota, ponieważ stwierdziłam,
że tak będzie najlepiej dla mnie i dla was xd
Ten rozdział pisałam ugh... raz miałam wenę, raz nie i wyszło
chyba najgorzej z tego wszystkiego. Obiecuję, że się poprawię...
Dedykuje go mojej kochanej fb matce, która w pewnym sensie mi pomogła <tak, wiem, że to czytasz ^^> ii idiotce, która wymyśliła *leOnikę <3
Cóż... jak zawsze warunek 15 kom., ponieważ nie chce pisać tylko dla siebie T.T
Jak widać dodałam rubrykę 'Piosenka', ponieważ ona również mnie
zainspirowała w trudnym momencie.
Huh. Tyle. Komentujecie, bo dzięki temu naprawdę lepiej się pisze,
a statystyka zjeżdża w dół ...
Super rozdział. Czekam na next..<33
OdpowiedzUsuńopowiadanie-1d-boys.blogspot.com
Mi się rozdział bardzo podoba ^.^ Ale trochę tego nie ogarniam: to Lou nie jest w zespole ? ;D Hahah xd Weź mi to wytłumacz :D Bo nwm o co kaman ;D Najlepszy tekst "To, że jestem gejem nie znaczy, że Ci ustąpię miejsca" hahahah xd Rozwaliło mnie no ;D Czekam na nn :D Zapraszam do mnie 1d-make-me-happy.bloog.pl
OdpowiedzUsuńUwaga, Triada się udziela xd. Już wam tłumaczę xd: Nope, Lou. nie jest w zespole #truesadstory. Wiem, że to dziwne, ale ogólnie to opowiadanie jest jakieś chore ii... więcej wam nie zdradzę ;D JESTEM ZUA HAHAHA. Przepraszam, jak zwykle mi odwala ^^
UsuńDAWAJ CIOTO WIĘCEJ LARREGO
OdpowiedzUsuńświetne ! ;) chociaż nie ogarniam ;P
OdpowiedzUsuńczekam na następny .
Jezu świetny rozdział i nie gadaj, że najgorszy *.*
OdpowiedzUsuńAle fajnie sie robi, kurde ! Już nie mogę się doczekać next'a :D
Rozdział na http://friendship-with-love-1d.blogspot.com/
LARRY ŁUHUUUU
OdpowiedzUsuńświetnie
zapraszam do siebie
http://my-one-direction-story-in-london.blogspot.com/
ciekawe i takie...intrygujące ;D czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuńi zapraszam do siebie ;3
aaa.. czyli lou nie jest w zespole :P fajny rozdzial :) dodawaj szybko nn :) pozdarwiam:
OdpowiedzUsuńhttp://onedirection-moments-opowiadanie.blogspot.com/
Hahaa... Czemu takim zdziwieniem zareagował na to, że Lu ma dziewczynę? Ten tekst z gejem wywołał u mnie wybuch śmiechu. Biedny Harry, musiał dużo wypić :D
OdpowiedzUsuńSuper ale nadal mam mętlik w głowie nic nie pojmuje. Zapraszam też na http://totaleclipseoftheheartangel.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWitaj. Bardzo serdecznie zapraszam na nowy rozdział ( II ) na flames-of-ice.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie i miłej lektury!
Sweetness
SPIERDALAJ CIPO Z TYMI WARUNKAMI I BĘDZIESZ WSTAWIAĆ NOWE BO JAK NIE TO SPODZIEWAJ SIĘ PANÓW W CZARNYCH GARNITURACH!
OdpowiedzUsuńA tak wgl. to 'rzygam tęczą' jest w moim stylu a nie w stylu Malika *foch4ever
Pewnie już wiesz że to ja ale dla pewności się podpiszę.
//Lou.
świetny blog, świetnie piszesz, masz do tego talent, czekam z niecierpliwością na następny rozdział &&. zapraszam do odwiedzania:
OdpowiedzUsuńhttp://there-was-no-parade-no-waves-crashing.blogspot.com/
świeeetny!
OdpowiedzUsuńuwielbiam twoje opowiadaaanie!
a haary jest geeejem!
I niiic.
Rooozdziałłł cudownyyy!
Maaasz wieeelki taaaalent!
zjaaaaadłabym żeeeelki!
A tyyy? maaaasz żeeeeelkiii?
Dooobra przeeepraszam cięęęę zaaa tooo! Dziiiisiaj dosyyyyć baaaaardzooo nieeenormalnieee odwalaaa miii.
But, postanoowiłaaam powiadomiic cięę o nowym rooozdziaaale naa:
http://www.onedirectionwithmaya.blogspot.com/
and, noowyym wpisieee któryy dodaaam naa:
http://me-myself-i-ja.blogspot.com/
Poozdrawiaaaaam ;))))))))))
CZekam na nn *________*
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to ZAJEBISTE (przepraszam za słownictwo ale inaczej nie mogę tego określic)
Pozdrowienia Xxxx
To opowiadanie nie jest chore!
OdpowiedzUsuńMnie się podoba! I to bardzo! :)
+ u mnie nowy rozdział! jeżeli masz ochotę zapraszam do czytania i komentowania :)
http://secretlifevictorie.blogspot.com/
Ale kocham tego bloga *.* Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ! :) Masz wielki talent ! ;*
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie:
http://remember-me-niall.blogspot.com :)
Pierwszy raz trafiłam na blog, który m na początku tak ładnie wszystko opisane :) Na serio fajne :D
OdpowiedzUsuńhttp://1d-and-drama-queen.blogspot.com/
Jak tutaj jest świetnie . Piszesz tak wciągająco , że chce się tylko czytać ;))
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie ;DD
Jak tutaj jest świetnie . Piszesz tak wciągająco , że chce się tylko czytać ;))
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie ;DD
hejo :)) no widze ze nastepnego nie ma :) szkoda :( u mni jest wiec serdecznie zapraszam :PP :
OdpowiedzUsuńhttp://onedirection-moments-opowiadanie.blogspot.com/
Hohoh niezłe teksty o gejach :d
OdpowiedzUsuńU mnie nowy :)
http://u-never-know-when-love-will-get-u.blogspot.com