Rodzaj: Story
Część:
chapter 5
Tytuł: Why
don't we break the rules already?
Motto: Why
don't we break the rules already?
Autor: Triada
Gatunek:
Obyczajowy, dramat
Miejsce
akcji: Londyn
Bohaterowie:
Harry Styles, Louis Tomlinosn, Niall Horan, Zayn Malik, Liam Payne,
Simon Cowell i inni
- Czemu to
światło musi mnie tak razić? - zapytałem sennym głosem... okna.
No tak,
idziemy w dobrym kierunku, gadając z przedmiotami. Otworzyłem
powoli oczy, wpuszczając do mojego umysłu jeszcze więcej
pobudzającej energii. Czułem się jak wampir na słońcu, które
niemal mnie parzyło. Rozejrzałem się dookoła
i przestraszony gwałtownie ruszyłem się do przodu.
Stwierdzam, że to nie była moja sypialnia, ale... Ugh.
-Co ja robię w domu Niall'a? - wykrzyczałem z piskiem w głosie.
Przez kolejny gwałtowny ruch wylądowałem na podłodze, spadając z brązowej, skórzanej kanapy. Trzeba przyznać, że nie należała do tych wygodnych, ponieważ specjalnie dla mnie dywan leżał 50 cm dalej. Po całym domu rozniósł się głuchy dźwięk mojego upadku. Trzeba przyznać, że nasz Horanek się postarał, a jego dom idealnie odzwierciedlał typowo irlandzki klimat. Mimo wczesnej wiosny w kominku palił się złotoczerwony ogień, który nadawał tu ciepła, a moje przemarznięte ciało chętnie się przy nim ogrzało. Właściwie nie wiedziałem co się stało i przede wszystkim dlaczego nie spałem u siebie. Czy cokolwiek pamiętałem? W tym momencie szczerze... nic, zero, w mojej głowie kłębiła się wspaniała pustka, dzięki której miałem chwile spokoju. Zapomniawszy, że siedzę na podłodze, otrząsnąłem się i wstałem, próbując chociaż trochę uporządkować loki. Obojętnie przeszedłem obok lustra, po czym skierowałem się do jedynego pomieszczenia, gdzie mógł znajdować się blondynek.
-Oh. Nie spodziewałem się ciebie w kuchni- odezwałem się do Niall'a, opierając o futrynę drzwi, a na jego twarzy przemknął słodki uśmiech.
-Oh. Nie spodziewałem się, że będę musiał wywlec cię z twojego podwórka- zobaczyłem jak jego usta układają się w przewlekły grymas pod wpływem wspomnień.
-To znaczy, że jednak trafiłem do domu- miałem ochotę wykonać Malikowy taniec szczęścia.
-Tak, twoje PODWÓRKO należy do domu, ale jak wiesz powinieneś przebywać w przytulnej sypialni, gdzie stoi jakże cudowne łóżko, a nie piętro niżej – Niall wydał się bardziej zainteresowany jedzeniem niż rozmową ze mną.
-To czemu nie zaniosłeś mnie do … no nie wiem... MOJEGO DOMU? - spytałem, utrudniając mu jakikolwiek ruch, ponieważ oparłem głowę na jego ramieniu.
-Co ja robię w domu Niall'a? - wykrzyczałem z piskiem w głosie.
Przez kolejny gwałtowny ruch wylądowałem na podłodze, spadając z brązowej, skórzanej kanapy. Trzeba przyznać, że nie należała do tych wygodnych, ponieważ specjalnie dla mnie dywan leżał 50 cm dalej. Po całym domu rozniósł się głuchy dźwięk mojego upadku. Trzeba przyznać, że nasz Horanek się postarał, a jego dom idealnie odzwierciedlał typowo irlandzki klimat. Mimo wczesnej wiosny w kominku palił się złotoczerwony ogień, który nadawał tu ciepła, a moje przemarznięte ciało chętnie się przy nim ogrzało. Właściwie nie wiedziałem co się stało i przede wszystkim dlaczego nie spałem u siebie. Czy cokolwiek pamiętałem? W tym momencie szczerze... nic, zero, w mojej głowie kłębiła się wspaniała pustka, dzięki której miałem chwile spokoju. Zapomniawszy, że siedzę na podłodze, otrząsnąłem się i wstałem, próbując chociaż trochę uporządkować loki. Obojętnie przeszedłem obok lustra, po czym skierowałem się do jedynego pomieszczenia, gdzie mógł znajdować się blondynek.
-Oh. Nie spodziewałem się ciebie w kuchni- odezwałem się do Niall'a, opierając o futrynę drzwi, a na jego twarzy przemknął słodki uśmiech.
-Oh. Nie spodziewałem się, że będę musiał wywlec cię z twojego podwórka- zobaczyłem jak jego usta układają się w przewlekły grymas pod wpływem wspomnień.
-To znaczy, że jednak trafiłem do domu- miałem ochotę wykonać Malikowy taniec szczęścia.
-Tak, twoje PODWÓRKO należy do domu, ale jak wiesz powinieneś przebywać w przytulnej sypialni, gdzie stoi jakże cudowne łóżko, a nie piętro niżej – Niall wydał się bardziej zainteresowany jedzeniem niż rozmową ze mną.
-To czemu nie zaniosłeś mnie do … no nie wiem... MOJEGO DOMU? - spytałem, utrudniając mu jakikolwiek ruch, ponieważ oparłem głowę na jego ramieniu.
-W końcu
prosiłeś o tą jedną, jedyną noc ze mną – obdarzył mnie swoim
uśmiechem, obracając głowę w moją stronę tak, że mogłem
dostrzec jak jego niebieskie tęczówki nienaturalnie się
zmniejszają – Ale tak serio, Liam nie dałby mi spokoju, gdybym
cię zostawił, a moje łóżko jest znacznie wygodniejsze- mruknął,
przysuwając swoje usta do mojego ucha.
-I właśnie
dlatego obudziłem się na podłodze? - nadal nie dawałem
blondynkowi spokoju, na którego czole po pytaniu pojawiła się
lekko zarysowana zmarszczka.
-To już nie moja wina, że nie chciałeś ze mną spać i się strasznie wiercisz...- odpowiedział nadal oburzony moimi poprzednimi słowami.
-Dlatego też, możesz mi opowiedzieć dlaczego nie chciałem z tobą spać- uśmiechnąłem się, przesuwając palcem po jego kręgosłupie.
Odwrócił się do mnie, przypalając naleśnika i łapiąc mnie za rękę, którą niechętnie od siebie odsunął
-Młody, nie chcę żebyś mi więcej tak robił. Nie jesteś jeszcze nawet pełnoletni, a zachowujesz się gorzej niż Malik - popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem, przez co skierowałem się w stronę krzesła, ciężko na nie opadając.
-Co dzisiaj jemy? - spytałem, potrzebując odpowiedzi blondynka.
Odstawił czarną patelnię, łapiąc jeden z płynów do naczyń, po czym postawił mi go na porcelanowy talerz.
-Coś jeszcze? - Horan wysoko podniósł brwi w geście dezaprobaty.
-To już nie moja wina, że nie chciałeś ze mną spać i się strasznie wiercisz...- odpowiedział nadal oburzony moimi poprzednimi słowami.
-Dlatego też, możesz mi opowiedzieć dlaczego nie chciałem z tobą spać- uśmiechnąłem się, przesuwając palcem po jego kręgosłupie.
Odwrócił się do mnie, przypalając naleśnika i łapiąc mnie za rękę, którą niechętnie od siebie odsunął
-Młody, nie chcę żebyś mi więcej tak robił. Nie jesteś jeszcze nawet pełnoletni, a zachowujesz się gorzej niż Malik - popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem, przez co skierowałem się w stronę krzesła, ciężko na nie opadając.
-Co dzisiaj jemy? - spytałem, potrzebując odpowiedzi blondynka.
Odstawił czarną patelnię, łapiąc jeden z płynów do naczyń, po czym postawił mi go na porcelanowy talerz.
-Coś jeszcze? - Horan wysoko podniósł brwi w geście dezaprobaty.
***
Pamięć
powoli wracała, co okazało się dość bolesne dla mojej psychiki.
Wspomnienie baru oraz Louisa, wykrzywiało moją twarz w
niewdzięcznym grymasie, przez co Horanek nie chciał odwieść mnie
do domu. Zaproponowałem powrót autobusem, ale przyjaciel już
czekał przy swoim czerwonym Maserati, pomagając mi wsiąść.
Zachowywał się jakbym naprawdę potrzebował pielęgniarki, przez
co szczerze go wyśmiałem, ponieważ Niall w białym fartuchu i
czapce jakoś nie pasował mi do chłopaka, który zawsze wybierał
wygodę, a jego ulubionym ubraniem była podkoszulka, nike, spodnie z
wiszącym krokiem i czapka, którą lubił sobie zasłaniać twarz.
Ku mojemu zdziwieniu na podjeździe stało moje ukochane Audi. Okey,
tego mogłem się spodziewać, ale stan w jakim był, napawał mnie
przerażeniem. Moje cudo, nagle zewsząd pokrywało błoto i … Nie,
nie chcę wiedzieć co to było. W takim stanie nie mogłem go
wprowadzić do garażu, więc postanowiłem zabrać się za mycie.
Oczywiście, zaproponowałem pomoc Niallowi, lecz ten pięknie się
wykręcił wizytą babci. Pojechałbym z nim, ponieważ ta pani w
fioletowej sukience, naprawdę wspaniale piekła babeczki, lecz nie
chciałem mu przeszkadzać... i zabierać jedzenia. Kolejny tydzień
Horana strzelającego fochy to prawdziwa udręka. Huh. W sumie mogłem
sobie na to pozwolić, ponieważ podobno nie żyłem, ale tą myśl
szybko od siebie odpędziłem.
Zabrałem kluczyki od granatowego samochodu, przestawiając je... Tak, na środek ulicy, żebym mógł bez wahania je umyć, po czym zabrałem się za noszenie wiader. Kilka kropel szamponu i byłem gotowy. Wyglądałem jakbym przygotowywał się na wojnę... tylko, że z brudem, co jakoś nie poprawiało mi humoru. Spojrzałem jeszcze raz na drogie auto i włączyłem wodę... Dobrze jest zacząć myć samochód, nie ustawiając kierunku myjki, przez co od razu byłem mokry. Otarłem ręką czoło ze spływającej kilkoma strumieniami cieczy.
-17'C a ty się pocisz jak...- spojrzałem w stronę wydobywającego się głosu.
-A tylko skończ.- zagroziłem zaciskając usta.
Jasne włosy szybko zniknęły z mojego pola widzenia, przenosząc się tuż za mnie.
-Spróbuj teraz- na karku poszczułem ciepły oddech i te niesamowite perfumy.
Najchętniej pozostałbym w tej pozycji cały dzień, ale szybkim ruchem odwróciłem się, stając kilka centymetrów przed Louisem, spojrzałem w jego szaroniebieskie oczy, które znajdowały się dokładnie naprzeciwko mnie, po czym jednym ruchem nieznacznie się odsunąłem i nacisnąłem myjkę
Louis przebiegł na drugą stronę samochodu, próbując się za nim schować, lecz woda nie dawała mu spokoju. Zaśmiałem się cicho, czym zwróciłem na siebie uwagę chłopaka i rzuciłem przedmiot na jezdnię, w geście poddania.
-Teraz musisz mi pomóc... Chyba, że wolisz iść cały mokry do domu- uśmiechnąłem się nieznacznie.
-Rozumiem, że jestem zdany na twoją łaskę i ewentualnie twojej suszarki- chłopak oparł ręce na biodrach, co nadało mu szarmancki wygląd.
-Łał, brawo. Dopiero teraz sobie to uświadomiłeś- zaśmiałem się, pokazując mu białe ząbki. – Łap, zaczniesz od tamtej strony – rzuciłem mu gąbkę, która wylądowała na jego twarzy.
Przetarł oczy i szybko zamrugał, patrząc się prosto na mnie.
-'No Harry, ruszaj. Nie możesz stać jak ta ciota na środku ulicy, przyglądając się chłopakowi, który ma dziewczyne'- pomyślałem, nadal zaczarowany jego urokiem.
Zabrałem czerwone wiadro, po czym zacząłem myć auto, które wręcz się kleiło.
-Co ty z nim robiłeś?- zapytał zdezorientowany Louis.
-Tak po prostu lubię wjeżdżać w bagna- uśmiechnąłem się.
-Ty lubisz używać ironii, a nie wjeżdżać w bagna...-mruknął chłopak.
Zabrałem kluczyki od granatowego samochodu, przestawiając je... Tak, na środek ulicy, żebym mógł bez wahania je umyć, po czym zabrałem się za noszenie wiader. Kilka kropel szamponu i byłem gotowy. Wyglądałem jakbym przygotowywał się na wojnę... tylko, że z brudem, co jakoś nie poprawiało mi humoru. Spojrzałem jeszcze raz na drogie auto i włączyłem wodę... Dobrze jest zacząć myć samochód, nie ustawiając kierunku myjki, przez co od razu byłem mokry. Otarłem ręką czoło ze spływającej kilkoma strumieniami cieczy.
-17'C a ty się pocisz jak...- spojrzałem w stronę wydobywającego się głosu.
-A tylko skończ.- zagroziłem zaciskając usta.
Jasne włosy szybko zniknęły z mojego pola widzenia, przenosząc się tuż za mnie.
-Spróbuj teraz- na karku poszczułem ciepły oddech i te niesamowite perfumy.
Najchętniej pozostałbym w tej pozycji cały dzień, ale szybkim ruchem odwróciłem się, stając kilka centymetrów przed Louisem, spojrzałem w jego szaroniebieskie oczy, które znajdowały się dokładnie naprzeciwko mnie, po czym jednym ruchem nieznacznie się odsunąłem i nacisnąłem myjkę
Louis przebiegł na drugą stronę samochodu, próbując się za nim schować, lecz woda nie dawała mu spokoju. Zaśmiałem się cicho, czym zwróciłem na siebie uwagę chłopaka i rzuciłem przedmiot na jezdnię, w geście poddania.
-Teraz musisz mi pomóc... Chyba, że wolisz iść cały mokry do domu- uśmiechnąłem się nieznacznie.
-Rozumiem, że jestem zdany na twoją łaskę i ewentualnie twojej suszarki- chłopak oparł ręce na biodrach, co nadało mu szarmancki wygląd.
-Łał, brawo. Dopiero teraz sobie to uświadomiłeś- zaśmiałem się, pokazując mu białe ząbki. – Łap, zaczniesz od tamtej strony – rzuciłem mu gąbkę, która wylądowała na jego twarzy.
Przetarł oczy i szybko zamrugał, patrząc się prosto na mnie.
-'No Harry, ruszaj. Nie możesz stać jak ta ciota na środku ulicy, przyglądając się chłopakowi, który ma dziewczyne'- pomyślałem, nadal zaczarowany jego urokiem.
Zabrałem czerwone wiadro, po czym zacząłem myć auto, które wręcz się kleiło.
-Co ty z nim robiłeś?- zapytał zdezorientowany Louis.
-Tak po prostu lubię wjeżdżać w bagna- uśmiechnąłem się.
-Ty lubisz używać ironii, a nie wjeżdżać w bagna...-mruknął chłopak.
-Ejj ja to
słyszałem!- wydarłem się, lekko prostując nogi. -Przynajmniej
wiem gdzie byłeś poprzedniej nocy- westchnąłem cicho.
-Yhym...- szatyn wydał się jakby zajęty myciem granatowego cuda- Chwila... Słucham?- stanął patrząc na mnie, wyczekując odpowiedzi. – Rozumiem, że mnie śledzisz -dodał szybko zakładając ręce na piersi.
-Oczywiście, jeszcze o tym nie wiesz, ale jestem ninja, który zamontował ci w domu kamery, a w garażu mam monitory... Ups... nie powinienem ci tego mówić- po raz kolejny użyłem ironii, lecz w moim głosie znalazło się trochę goryczy.- Ah. I ładną masz dziewczynę – dodałem szybko, nie dając mu czasu na odpowiedź.
Louis chwilę stał wpatrzony w moją osobę, po czym znalazł się tuż przy mnie.
-Ty naprawdę myślisz, że to była moja dziewczyna?- zapytał lekko podnosząc brwi.
-Tak, w sumie na to wyglądało – wzruszyłem ramionami.
-Przyjaciółka nikt więcej- odpowiedział, jakby mu zależało, żeby to do mnie dotarło.
Muszę przyznać, że przeszyła mnie jakaś straszna ulga, a ciężkie myśli nagle się ulotniły. Spojrzałem w szaroniebieskie oczy chłopaka, który niebezpiecznie się przybliżył.
-Więc od dzisiaj jesteśmy ninja? - zapytał rozbawiony, skacząc mi na plecy.
-Oh... cholera, Louis jesteś ciężki!- wkrzyczałem, jednocześnie łapiąc go za nogi.
-Przepraszam.- chłopak zamierzał zejść, lecz nadal mocno trzymałem jego ciało.
-A ja umiem latać!- pochwaliłem się ruszając przed siebie biegiem.
Mokry trawnik nie sprzyjał naszym wygłupom, więc po chwili wylądowałem na Tomlinsonie, który tarzał się ze śmiechu jeszcze jakieś dziesięć minut. Spojrzałem błagalnym wzrokiem na samochód, który był umyty... w połowie. Wziąłem gąbkę, po czym Louis już drugi raz dzisiejszego dnia dostał nią w twarz.
-Nigdy więcej nie chcę cię przy myciu czegokolwiek- usiadłem na masce, myjąc przednią szybę.
-Oh... dobrze to ja już pójdę.- chłopak udał zasmuconego, po czym przejechał ręka po moich plecach.
Przez moje ciało przeszedł dreszcz, przez który lekko się zarumieniłem. Louis stał wpatrzony w moją reakcję jakby zaczarowany, podnosząc mimowolnie kąciki ust. Otrząsając się, usiadł obok mnie.
-Czemu tak się przejąłeś wiadomością, że Anabel była wczoraj ze mną w barze? - spytał, schylając głowę.
-Nie wiem...- wpatrywałem się w jego odbicie w szybie, czego nie był świadom, po czym przeniosłem wzrok na jego prawdziwą postać. – Po prostu się bałem...- znowu zawahałem się przed odpowiedzią.
Szatyn popatrzył na mnie świecącymi oczami, które zdawały się nadal odbijać światło gwiazd, a jego usta ułożyły się w nieznacznym uśmiechu. Powoli przybliżał głowę, tak bym mógł napawać się jego zapachem, a potem lekkim ruchem złożył na moich ustach pocałunek. Oddałem go, chociaż znałem chłopaka dwa dni, wydawał się mi być bliższy niż którykolwiek z przyjaciół. Intrygował mnie, delikatnie przejeżdżając językiem po moich zębach, podniebieniu. Bawił się, drażnił się ze mną, całując mnie miękko i zatapiając swoje ręce w bujnych lokach. Oderwałem się od niego, ponieważ nie chciałem narażać go na przytłaczające zdjęcia w porannych gazetach. Pociągnąłem jego delikatną dłoń w stronę białego domu, który okazał się mój. Otworzyłem drzwi, po czym spojrzałem na Louisa, który właśnie obdarzał mnie błagalnym wzrokiem. Wolnym ruchem przejechałem palcem po jego kręgosłupie, przez co wyraźnie ściemniały mu oczy, a na policzkach wystąpił delikatny róż. Powoli zacząłem całować jego szyję, a jego oddech mimowolnie przyspieszył, okalając mój kark przytulnym ciepłem.
____________________
-Yhym...- szatyn wydał się jakby zajęty myciem granatowego cuda- Chwila... Słucham?- stanął patrząc na mnie, wyczekując odpowiedzi. – Rozumiem, że mnie śledzisz -dodał szybko zakładając ręce na piersi.
-Oczywiście, jeszcze o tym nie wiesz, ale jestem ninja, który zamontował ci w domu kamery, a w garażu mam monitory... Ups... nie powinienem ci tego mówić- po raz kolejny użyłem ironii, lecz w moim głosie znalazło się trochę goryczy.- Ah. I ładną masz dziewczynę – dodałem szybko, nie dając mu czasu na odpowiedź.
Louis chwilę stał wpatrzony w moją osobę, po czym znalazł się tuż przy mnie.
-Ty naprawdę myślisz, że to była moja dziewczyna?- zapytał lekko podnosząc brwi.
-Tak, w sumie na to wyglądało – wzruszyłem ramionami.
-Przyjaciółka nikt więcej- odpowiedział, jakby mu zależało, żeby to do mnie dotarło.
Muszę przyznać, że przeszyła mnie jakaś straszna ulga, a ciężkie myśli nagle się ulotniły. Spojrzałem w szaroniebieskie oczy chłopaka, który niebezpiecznie się przybliżył.
-Więc od dzisiaj jesteśmy ninja? - zapytał rozbawiony, skacząc mi na plecy.
-Oh... cholera, Louis jesteś ciężki!- wkrzyczałem, jednocześnie łapiąc go za nogi.
-Przepraszam.- chłopak zamierzał zejść, lecz nadal mocno trzymałem jego ciało.
-A ja umiem latać!- pochwaliłem się ruszając przed siebie biegiem.
Mokry trawnik nie sprzyjał naszym wygłupom, więc po chwili wylądowałem na Tomlinsonie, który tarzał się ze śmiechu jeszcze jakieś dziesięć minut. Spojrzałem błagalnym wzrokiem na samochód, który był umyty... w połowie. Wziąłem gąbkę, po czym Louis już drugi raz dzisiejszego dnia dostał nią w twarz.
-Nigdy więcej nie chcę cię przy myciu czegokolwiek- usiadłem na masce, myjąc przednią szybę.
-Oh... dobrze to ja już pójdę.- chłopak udał zasmuconego, po czym przejechał ręka po moich plecach.
Przez moje ciało przeszedł dreszcz, przez który lekko się zarumieniłem. Louis stał wpatrzony w moją reakcję jakby zaczarowany, podnosząc mimowolnie kąciki ust. Otrząsając się, usiadł obok mnie.
-Czemu tak się przejąłeś wiadomością, że Anabel była wczoraj ze mną w barze? - spytał, schylając głowę.
-Nie wiem...- wpatrywałem się w jego odbicie w szybie, czego nie był świadom, po czym przeniosłem wzrok na jego prawdziwą postać. – Po prostu się bałem...- znowu zawahałem się przed odpowiedzią.
Szatyn popatrzył na mnie świecącymi oczami, które zdawały się nadal odbijać światło gwiazd, a jego usta ułożyły się w nieznacznym uśmiechu. Powoli przybliżał głowę, tak bym mógł napawać się jego zapachem, a potem lekkim ruchem złożył na moich ustach pocałunek. Oddałem go, chociaż znałem chłopaka dwa dni, wydawał się mi być bliższy niż którykolwiek z przyjaciół. Intrygował mnie, delikatnie przejeżdżając językiem po moich zębach, podniebieniu. Bawił się, drażnił się ze mną, całując mnie miękko i zatapiając swoje ręce w bujnych lokach. Oderwałem się od niego, ponieważ nie chciałem narażać go na przytłaczające zdjęcia w porannych gazetach. Pociągnąłem jego delikatną dłoń w stronę białego domu, który okazał się mój. Otworzyłem drzwi, po czym spojrzałem na Louisa, który właśnie obdarzał mnie błagalnym wzrokiem. Wolnym ruchem przejechałem palcem po jego kręgosłupie, przez co wyraźnie ściemniały mu oczy, a na policzkach wystąpił delikatny róż. Powoli zacząłem całować jego szyję, a jego oddech mimowolnie przyspieszył, okalając mój kark przytulnym ciepłem.
____________________
Hey, hey ^^
Dziękuje wam za liczne komentarze i oficjalnie oświadczam, że
następny rozdział będzie dopiero w środę z powodu mojego wyjazdu do Zakopanego.
Dodaje wam w stronie 'stories' dodatek do tego rozdziału +18 dedykowany dla kochanej Oliwii <kochanie, #larrysexstory hahaha> i zboczonej Lou. xD. Dlaczego nie tutaj? Ponieważ wiem, iż nie każdy lubi to czytać <w tym ja>, ale cała historia musi być napisana do końca ^^.
Jak wrócę poczytam sobie WSZYSTKO co mi podsyłacie, bo wyłapałam parę naprawdę świetnych opowiadań.
Jak zwykle przynajmniej 15 komentarzy, a ostatnio się baaaardzo postarałyście.
Dodaje wam w stronie 'stories' dodatek do tego rozdziału +18 dedykowany dla kochanej Oliwii <kochanie, #larrysexstory hahaha> i zboczonej Lou. xD. Dlaczego nie tutaj? Ponieważ wiem, iż nie każdy lubi to czytać <w tym ja>, ale cała historia musi być napisana do końca ^^.
Jak wrócę poczytam sobie WSZYSTKO co mi podsyłacie, bo wyłapałam parę naprawdę świetnych opowiadań.
Jak zwykle przynajmniej 15 komentarzy, a ostatnio się baaaardzo postarałyście.
Bitch please.
OdpowiedzUsuńA ja sie wam pochwalę że czytałam to przed wami.
Jestem zajebista nie?
LOU.
Fajny, rozdział tylko szkoda, że są tu homo :D xd Czekam na nn i zapraszam do mnie 1d-make-me-happy.bloog.pl ;>
OdpowiedzUsuńSuper. ;)
OdpowiedzUsuńI zgadzam się z tym : szkoda, że są tu homo, ale w sumie to też normalni ludzie. ;)
Zapraszam ---> http://wszystko-co-mnie-otacza.bloog.pl/
Mi tam wszystko pasuje . jest super. ;3
OdpowiedzUsuńNowy rozdział -->livingwithonedirection.blogspot.com
Dla mnie jest spoko;]
OdpowiedzUsuńU mnie nowy rozdział ----------> http://dumb--love.blogspot.com/
W końcu xDD pojawił się nowy rozdział na http://i-need-love-now.blogspot.com MAm nadzieje że wpadniesz, przeczytasz i napiszesz co o nim sądzisz :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZaczynając od początku, czytam Twoje opowiadanie już dawno. Niestety dopiero teraz odważyłam się napisać komentarz, tak wiem zła ze mnie kobieta. Po przeczytaniu tych 6 rozdziałów sądzę, że masz niesamowity talent. Zaciekawiła mnie Twoja fabuła od początku do końca. Wszystko jak na razie jest niewyjaśnione. Z każdym rozdziałem czekałam, aż wyjaśnisz o co chodzi z tym, że Harry powinien nie żyć? Pomyłka czy co ? Akcja między Harrym i Louisem w tym rozdziale jest niesamowita. Na samym początku myślałam, że Harrego coś wiąże z Niallem, ale jednak wybrał Louisa. Kocham ich dialogi podczas mycia auta. Ninja, Harry, który lata to było świetne :D I końcówka <3 Nie wiem co już pisać, ale obiecuję, że spróbuje zostawiać komentarz pod każdym rozdziałem. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuń~Alis
Świetny rozdział, zapraszam też do siebie http://totaleclipseoftheheartangel.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńmi się podoba :)
OdpowiedzUsuńFajnie opisany rozdział.
Zapraszam też do mnie http://life-is-one-big-game.blogspot.com/